W oczekiwaniu na wodne regulacje

Aleksandra RogalaAleksandra Rogala
opublikowano: 2017-06-11 22:00
zaktualizowano: 2017-06-11 16:51

Nowe prawo pozbawi gminy i województwa niektórych kompetencji.

Projekt Prawa wodnego, nad którym prace rozpoczął jeszcze poprzedni rząd, trafił w kwietniu 2017 r. do Sejmu. Nowa ustawa ma spełnić wiele unijnych wymagań, co jest warunkiem wykorzystania przez Polskę 3,5 mld euro na inwestycje wodne. Ma także dostosować polskie prawo do unijnych dyrektyw. Wejście w życie nowych przepisów zaplanowano na 1 lipca. Opracowane przez Ministerstwo Środowiska prawo oznacza rewolucję w zarządzaniu zasobami wodnymi w Polsce. Głównym założeniem jest jego centralizacja.

Powstać ma nowa instytucja — Państwowe Gospodarstwo Wodne „Wody Polskie”, która będzie sprawowała zarząd nad zlewniami i integrowała służby zajmujące się gospodarowaniem wodą. Będzie też odpowiedzialnaza inwestycje w gospodarce wodnej oraz zarządzanie wałami przeciwpowodziowymi. Dzisiaj te kompetencje są rozproszone, częściowo należą do marszałków województw. Najwięcej emocji budzą jednak wprowadzenie regulatora cen wody i spodziewane podwyżki opłat za wodę i ścieki dla mieszkańców.

Jak wynika z danych Izby Gospodarczej „Wodociągi Polskie”, usługę zbiorowego zaopatrzenia w wodę i zbiorowego odprowadzania ścieków świadczy ponad 1800 przedsiębiorstw, które przedkładają do uchwalenia ponad 2500 taryf. Legislatorzy zapewniają, że podwyżek dla mieszkańców nie będzie przed 2019 r. W rozmowie z PAP wiceminister środowiska Mariusz Gajda mówił, że po wejściu w życie ustawy czteroosobowa rodzina zapłaci za wodę około 20 gr więcej rocznie, a dopiero za kilka lat, po wprowadzeniu tzw. opłat zmiennych, podwyżki sięgną 30-40 zł.

Dotychczas samorządy i tak nie miały realnego wpływu na wysokość opłat wodno-kanalizacyjnych. W Białymstoku, gdzie niedawno rada miasta próbowała zablokować podwyżki, od 1 czerwca mieszkańcy i tak zapłacą o 2,2 proc. więcej. Miejska spółka Wodociągi Białostockie uzasadniła to inwestycjami, rozbudową sieci i rosnącymi kosztami eksploatacji. Obecna ustawa o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzeniu ścieków nie daje radnym prawa zmian taryfy, jeśli sprzeciwia się temu interes przedsiębiorstwa wodociągowego.

Zdaniem Doroty Jakuty, prezes Izby Gospodarczej „Wodociągi Polskie”, z którą rozmawiała PAP, około połowy przedsiębiorstw z branży popiera wprowadzenie niezależnego, zewnętrznego regulatora cen. Pani prezes przytacza też dane, które mówią, że do 2021 r. samorządy planują wydać na oczyszczalnie i sieci kanalizacyjne 27 mld zł. Zgodnie z nowymi przepisami w przyszłości o inwestycjach będzie decydował nadrzędny podmiot. Niektórzy samorządowcy są sceptyczni wobec nowych rozwiązań.

— Ustawa Prawo wodne jest niebezpieczna dla samorządów, jestem jej zdecydowanym przeciwnikiem. Podwyżki cen wody to jedna strona medalu — drugą jest centralizacja zarządzania zasobami wodnymi, z którą wiąże się na przykład ochrona przeciwpowodziowa. Gmina straci wpływ na to, co się dzieję na jej terenie.

Nie będzie też mogła mieć wpływu na to, jak rozdysponowane są pieniądze na inwestycje wodne. Można się spodziewać, że pieniądze będą kierowane do wybranych samorządów, inne będą mogły o nich zapomnieć. Nowe przepisy utrudnią też uchwalanie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego — uważa Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy.